czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 3

Gdy wstałam, budzik wskazywał godzinę 9:11. Nadal nie mogłam otrząsnąć się po wczorajszym dniu. Coraz bardziej martwiłam się o Piotrka który nie zadzwonił. W tym dniu byłam umówiona z Sandrą z którą miałam wszystko omówić, pogadać. Czekając na odpowiednią porę do wyjścia, usiadłam na fotelu, zamknęłam powieki. Kilka sekund później usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam trochę zdziwiona bo naprawdę nie miałam pojęcia kto mógłby to być. Powoli dochodziłam do drzwi, przekręciłam zamek a za drzwiami stał Piotrek. Byłam zaskoczona jego wizytą.
- Cześć, masz chwilę? - zapytał.
Wyglądał niewyraźnie. Na jego twarzy było widać zmęczenie i smutek. To jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło.
- Hej, tak, wejdź. - odpowiedziałam nieswojo.
- Ja na chwilę. Przepraszam, że nie zadzwoniłem wczoraj. Miałem dużo na głowie... - rzekł zmęczony blondyn.
- W porządku. A jak z mamą? - zapytałam zaciekawiona.
- Nie najgorzej, ale najlepiej też nie jest. Już dawno mama choruje na raka i wiemy z tatą, że to już koniec. - odrzekł zrozpaczony chłopak.
Wiedziałam, że Piotr zaraz zmięknie. Ale cóż się dziwić. Jego matka choruje na raka, naprawdę przykra sprawa. Było mi Go strasznie żal. Kilka sekund później widziałam jak z jego oczu spływały po policzkach liczne łzy, których nie było końca.
-  Zapomniałem wczoraj Ci powiedzieć, że od dawna mi się podobasz... Tylko nie miałem odwagi się odezwać. Chciałbym abyś o tym wiedziała zanim wylecę do Londynu - wykrztusił chłopak.
W tym momencie poczułam jak mi ulżyło. Okazało się, że Piotrek także nie miał odwagi do mnie napisać czy też porozmawiać. Zaniepokoiła mnie jedna rzecz... Słowa: "Chciałbym abyś o tym wiedziała zanim wylecę do Londynu" Co one miały oznaczać? Z nami nie ma żadnej szansy?
- Ja także nie miałam odwagi się odezwać. Bałam się, że uznasz mnie za wariatkę, gdy dowiesz się, że mi się podobasz. Bałam się twojej reakcji... - powiedziałam stanowczo.
Chłopak podszedł do mnie i musnął mój policzek. Czułam jak stałam się czerwona, poczułam to samo wiercenie w brzuchu. Nie wiedziałam jak zareagować, co powiedzieć.
- Szkoda, że muszę wyjechać. Jest mi z tym bardzo ciężko, że muszę opuścić kraj. Najbardziej jest mi szkoda Ciebie, bo mielibyśmy szansę... a teraz? Nic nie pozostało. Związek na odległość nie ma sensu - odrzekł.
- Ale, ale nie musisz wyjeżdżać razem z ojcem! Za rok będziesz pełnoletni. - powiedziałam głośnym tonem.
- Tato znalazł tam dobrą pracę. Jeżeli wyjedzie za rok, straci ofertę. A ja sam nie mogę zostać w kraju. - odpowiedział.
- Ale nie... Piotrek nie możesz mnie samej zostawiać! - krzyknęłam.
Poczułam jak wszystkie moje marzenia straciły sens. Wiedziałam, że wszystko się rozpadnie. Lecz przypomniały mi się słowa Sandry:  
"Jeżeli zależy Ci na Piotrku walcz o niego. To świetny chłopak. Gdy zostanie będziesz najszczęśliwszą osobą na świecie"
Wiedziałam, że muszę o niego walczyć. Strasznie zależało mi na nim.
- Wiem, jak się teraz czujesz... Mi też jest trudno to przełknąć. - odpowiedział.
- Gdy pojechałeś do szpitala, Kubiak dał mi dwa bilety na finałowy mecz Mistrzostw Świata w Spodku. Miałam cichą nadzieję, że pojedziemy we dwoje. - powiedziałam cichym głosem.
- Niestety... - odrzekł.
Poczułam się odrzucona i niechciana przez Piotra, który kilka chwil później mnie przytulił.
- Nie martw się. Będziemy w kontakcie. - powiedział z uśmiechem na twarzy. - Muszę już iść. To chciałem ci powiedzieć i wytłumaczyć, myślę, że mnie zrozumiesz. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
To powiedziawszy wyszedł. Nie umiałam się powstrzymać... rozkleiłam się na dobre. Wszystkie moje plany, marzenia, legły w gruzach. Nie wiedziałam co zrobić. Przez tą całą rozmowę zapomniałam o spotkaniu z Sandrą, która coraz bardziej była zaniepokojona. Nie miałam siły spotkać się z przyjaciółką. Zadzwoniłam do niej i wyjaśniłam całą zaistniałą sytuację. Po raz kolejny Sandra powtarzała mi, że mam o niego walczyć, nie pozwolić aby wyjechał. Tylko ona zawsze stawiała mnie na duchu. Usiadłam na kanapie. Zaparzyłam herbatę i pijąc ją, emocje opadły. 
- To był ten Piotrek, tak? - odezwał się głos brata.
- Tak. Bartek pomóż mi! Strasznie mi na nim zależy a on za 3 miesiące wyjeżdża do Londynu. Powiedział, że mielibyśmy szansę... a teraz? Nic nie pozostało. - powiedziałam zrozpaczona. 
Podszedł do mnie i przytulił. 
- Jeśli zależy Ci na nim, nie możesz zrezygnować. - szepnął do ucha. 
- Nie, nie mogę się poddać. Nie wszystko jest jeszcze stracone. Jest jeszcze taka malutka, cicha nadzieja... - powiedziałam do siebie.

________________
Cześć i czołem! Jest i trójeczka! Bardzo dziękuję za pozytywne komentarze. To mnie jeszcze bardziej motywuje do dalszego pisania. W dalszym czasie mam ferie i mnóstwo wolnego czasu na dopracowanie kolejnego rozdziału :) Chciałabym podziękować stronce Unikalne Siatkarskie Gadżety dzięki której blog bardziej się rozwinął. Zapraszam na FACEBOOKA w którym informuję o kolejnych rozdziałach.
Do następnego,
pozdrawiam Marta.

9 komentarzy:

  1. super rozdział mam nadzieje,że nie pozwoli Piotrkowi wyjechać

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ;) czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Podoba mi sie !
    Zapraszam do mnie na Rozdział 1 http://przyjacielod5lat.blogspot.com/2015/02/rozdzia-1.html mam nadzieje, ze sue spodoba :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, no oni muszą być razem, słyszysz?! MUSZĄ!
    Wiem, że związek na odległość jest trudny, ale nie jest niemożliwy.
    Zaintrygowałaś mnie tą historią i to na maxa. ♥
    Ciekawe co ich spotka w kolejnych rozdziałach. ;)
    Czekam na więcej. ;)
    Buziaki :*
    PS. Zapraszam na czwórkę. ;)
    http://dalam-ci-wiecej-niz-powinienes-dostac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. super, już nie mogę się doczekać kolejnego :) MF

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny. :) Oni powinni być razem mimo wszystko.
    Pozdrawiam, Patrycja :*

    OdpowiedzUsuń